Najlepsza mąka to najlepsza wizytówka austriackiej firmy Rosenfellner Mühle. Ta rodzinna firma, działająca od 1932 roku, oferuje produkty ekologiczne, tworzone z pasją, wspartą doświadczeniem trzech pokoleń młynarzy. Przetestowałam dwa z nich - chleb Bio Vitalbrot i orkiszowe ciasto czekoladowe Bio Dinkel Schokokuchen. Test wypadł bardzo, bardzo smacznie!
Nigdy nie byłam zwolennikiem gotowych mieszanek, dostępnych w polskich marketach. Pyszne ciasta, zamknięte w torebkach, zawsze wydawały mi się ściemą i produktem dla wyjątkowych leniuchów. Tak też podeszłam do gotowych mieszanek od Rosenfellner. Jakież było moje zaskoczenie, gdy spróbowałam wyniku tego "eksperymentu"...
Pierwszym i chyba najważniejszym zaskoczeniem, jest skład mieszanek Rosenfellner Mühle Mąka, używana w produktach firmy, mielona jest w ich własnym młynie. Zboża pochodzą tylko z ekologicznych gospodarstw na terenie Austrii, co ogranicza koszty transportu i inne koszty "środowiskowe", jak np. uboczne skutki nawożenia upraw czy używania środków do zwalczania szkodników. Bo to środowisko i dbałość o nie jest "punktem honoru" firmy. Młyn korzysta z energii odnawialnej, by jeszcze lepiej dbać o otoczenie.
Co znajdziemy w składzie ciasta czekoladowego? Na pewno nie znajdziemy w nim chemii. Jest za to orkiszowa mąka razowa, surowy cukier trzcinowy, czekoladę (11%), płatki owsiane i przyprawę winną. Do wypieczenia orkiszowego ciasta czekoladowego Bio Dinkel Schokokuchen potrzebujemy, oprócz mieszanki Rosenfellner Mühle, jeszcze tylko 4 jajka i 200ml śmietany.
Jajka ubijamy przez 5 minut mikserem na pianę. Dodajemy mieszankę i śmietanę. Miksujemy wszystko delikatnie i przekładamy do wysmarowanej olejem i posypanej mąką formy. Pieczemy w 180 stopniach przez 30-45 minut (w zależności od piekarnika i preferencji smakowych). Stan wypieczenia sprawdzamy, delikatnie wkładając w ciasto w piekarniku suchy, czysty nóż. Jeśli zostanie na nim mokry ślad - ciasto potrzebuje jeszcze czasu. Jeśli nie - jest upieczone i gotowe do spożycia!
Orkiszowe ciasto czekoladowe Rosenfellner Mühle jest przepyszne. Ma chrupiącą skórkę, dużo czekolady, ale jednocześnie nie jest słodkie. Jest wyraźnie "razowe", co jest jego zdecydowaną zaletą. Ja zakochałam się w tym produkcie bez reszty. Zwłaszcza, że przygotowanie nie wymaga wielkich zdolności kulinarnych - a muszę przyznać, że ciast piec nie potrafię i każda kolejna próba kończy się niebywałą katastrofą. Tymczasem to ciasto wyszło mi perfekcyjnie!
Uwielbiam zapach świeżego chleba, jeszcze gorącego, na którym rozpływa się masło. Dawno temu potrafiłam czekać pod piekarnią o 2 w nocy nataki parujący bochenek, który trudno utrzymać w rękach i równo pokroić. Dziś chleb piekę sama. Nie jest to proste w piekarniku domowym, dużo lepszy chleb potrafią upiec prawdziwi piekarze w piecu, który nazywa się Anglik i przywędrował do Polski ponad 100 lat temu. Ale nie mając "Anglika" cieszę się tym moim, własnoręcznie pieczonym chlebem. Przez ostatnie lata upiekłam już kilkaset bochenków własnego chleba. Tym łatwiej było mi ocenić mieszankę chlebową Rosenfellner Mühle.
Chleb Bio Vitalbrot Rosenfellner Mühle potrzebuje tylko drożdży. Całą resztę ma w składzie. Znajdziemy w nim: mąkę pszenną i mąkę pszenną razową, mąkę żytnią, sól kamienną, zakwas żytni razowy (!!!), siemię lniane, słonecznik i przyprawy, wszystko z ekologicznie czystych, certyfikowanych upraw.
W pieczeniu tego chleba najważniejsze jest to, by ściśle trzymać się receptury. Tak więc: 320 ml ciepłej wody mieszamy z 9g suszonych drożdży lub z 21g drożdży świeżych. Ja wybrałam świeże. Powoli wlewamy tę mieszankę do miski, w której mamy naszą mieszankę chlebową Rosenfellner Mühle. Zagniatamy i odstawiamy przykryte ściereczką ciasto w ciepłe miejsce na pól godziny. Podpowiem wam, że kaloryfer nie jest najlepszym pomysłem - NA rozgrzanym kaloryferze ciastu będzie nieco za ciepło. Możemy miskę postawić OBOK kaloryfera, albo NA obudowie działającego, tradycyjnego komputera (sic!), uważając, żeby nie spadła i nie zniszczyła jego wnętrzności ;)
Kiedy ciasto wyrośnie - delikatnie przekładamy je do nasmarowanej cienką warstwą oleju foremki (jak damy za dużo oleju - chleb będzie w nim pływał i będzie zwyczajnie tłusty!) i pozwalamy mu jeszcze przez pół godziny rosnąć. Oczywiście foremkę przykrywamy ściereczką, żeby chleb nie wysychał.
Pieczenie takiego chleba to czysta przyjemność. Temperaturę piekarnika ustawiamy na 220 stopni. Jeszcze przed włączeniem przygotowujemy dwie niezwykle istotne rzeczy - kratkę ustawiamy w piecyku w połowie jego wysokości. Na najniższym "piętrze" umieszczamy piekarnikową blachę i pozwalamy im się nagrzewać razem w piekarnikiem. To bardzo ważne, żeby obie były gorące!
Kiedy piekarnik się nagrzeje - wkładamy chleb w foremce na kratkę. Na blachę wylewamy kubek gorącej wody, żeby wytworzyć duuuuużo pary w środku i szybko zamykamy piekarnik. Dzięki dużej ilości pary skórka chleba będzie wilgotna i elastyczna, a chleb będzie mógł rosnąć. Jeśli nie zapewnimy mu takich warunków - temperatura "zetnie" skórkę i chleb nie będzie mógł rosnąć...
Po 20 minutach temperaturę piekarnika obniżamy do 200 stopni i wyjmujemy blachę z wodą. Chleb pieczemy jeszcze przez 20-25 minut.
Dopiero, kiedy spróbowałam chleba z mieszanki Rosenfellner Mühle zrozumiałam, jak ważna w wypieku chleba jest dobrej jakości mąka. Można bardzo, bardzo się starać upiec pyszny chleb, ale bez dobrej mąki - rezultat możne być różny, z naciskiem na mierny. To właśnie prawdziwy, pełnoziarnisty smak i zapach chleba Bio Vitalbrot świadczy o jakości mąki. Chleb ma również zaskakujący kolor, uzyskany bez dodatków sztucznych barwników, tak popularnie dziś stosowanych przez piekarzy w naszym kraju.
Gwarantuję Wam - jeśli raz spróbujecie chleba od Rosenfellner Mühle – nigdy nie będziecie potrafili zjeść chleba z marketu lub podrzędnej piekarni... Taki chleb nie potrzebuje właściwie żadnych ozdobników – najlepiej smakuje sam albo z odrobiną masła. To pięknie się rozpuszcza, kiedy chleb jest ciepły.
Jak szybko psuje się taki chleb? Na to pytanie niestety nie potrafię odpowiedzieć. Bochenek zniknął jeszcze tego samego dnia. Dla miłośników dobrego i ZDROWEGO pieczywa to prawdziwy rarytas.
Zapytacie czy warto kupić produkty Rosenfellner Mühle? Moim zdaniem - tak. Zwłaszcza, jeśli macie niewiele czasu, a cenicie zdrowe i smaczne produkty. Ja biję się w piersi - źle myślałam o gotowych mieszankach i jest mi z tym teraz bardzo źle. Te austriackie są idealnie dobrane. Stworzone z najlepszych surowców gwarantują szybki sukces kulinarny. Warto je mieć w szafce choćby przy niezapowiedzianych wizytach - wyjmujemy, mieszamy, wkładamy do piekarnika i ... JUŻ!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz